CUSTOMER
Success PL

23 June 2022

Marketing vs Reklama i Customer Success w pracy freelancera – wywiad z Natalią Charzyńskął artykułu

Sprawdź również wersję wideo

CSPL: Dzień dobry! Jest ze mną Natalia Charzyńska, specjalistka Facebook Ads, również twórczyni strony i podcastu Charzynska.pl, a także doświadczona specjalistka do spraw e-commerce. Wstęp może być?

NC: Tak jest, dokładnie tak! Bardzo dobrze mnie przedstawiłeś (śmiech)

CSPL: Bardzo się cieszę! I przede wszystkim – o czym też będziemy mówić – freelancerka – bo to też będzie bardzo ważny element naszej rozmowy.

Mam dla ciebie jedno standardowe pytanie, które zadajemy praktycznie każdemu, ale nigdy nie jest nudne, bo fascynujące jest obserwowanie, jak różne padają odpowiedzi! Czym jest dla ciebie sukces klienta i co sprawia, że na koniec dnia możesz usiąść wygodnie na fotelu z wyciągniętymi nogami i poczuciem dobrze wykonanej roboty?

NC: Wiesz co, w kontekście tego, co ja robię, to dla mnie sukcesem klienta jest sytuacja, kiedy on wychodzi po prostu na prostą (śmiech). Na ogół zgłaszają się do mnie osoby, które mają z czymś problem. Raczej rzadko do różnego typu specjalistów zgłaszają się osoby, którym świetnie idzie. Jeżeli ktoś ma jakiś problem i udaje mi się go rozwiązać, to dla mnie sukcesem tego klienta będzie sytuacja, kiedy on na przykład zacznie wreszcie zarabiać w swoim biznesie albo chociaż wyjdzie na tą prostą, czyli zacznie wychodzić przynajmniej na zero w tym, co robi.

CSPL: Czyli jesteś trochę takim pogotowiem adsowym?

NC: Czasem stety-niestety tak jest. Czasem ma to dobre konsekwencje, a czasem takie sobie w zależności od tego – mówiąc potocznie – w jakiej kondycji przychodzi do mnie dany przedsiębiorca ze swoim biznesem.

CSPL: Wszystko jasne! To mówiąc dalej o Customer Success – to metodyka, która zakłada, że robisz dla klienta coś, co jest dla niego najlepsze, czasem rezygnując z krótkoterminowych korzyści czy ciekawych dealów, bo na przykład przyniesie to sukces tylko tobie, ale będzie on krótkotrwały. Innymi słowy, nawet jeśli ubijemy fajny deal, to co z tego, jeśli w dłuższej perspektywie klient będzie nas przeklinał i psuł dobrą opinię, bo wcisnęliśmy mu coś zbędnego lub niedostosowanego do potrzeb. Miewasz sytuacje, że musisz odmówić klientowi współpracy dla wspólnego dobra?

NC: Tak, nawet myślę, że tych sytuacji jest więcej niż takich, w których zgadzam się na współpracę. Na ogół to się dzieje, kiedy klient – mówiąc wprost – jest zdesperowany, bo ma złe doświadczenia z agencjami, freelancerami czy własnymi działaniami i szuka drogi wyjścia z tej sytuacji. Kiedy widzę, że ktoś wpada w tego typu panikę, na ogół odmawiam, widząc, że ktoś chce wydać ostatnie pieniądze na przykład tylko i wyłącznie na reklamę na FB, w ogóle nie skupiając się na pozostałych aspektach biznesu. Z doświadczenia wiem, że to nie jest dobra droga i na ogół takie działanie może przynieść więcej złego niż dobrego dla takiego przedsiębiorcy.

CSPL: Doprecyzujmy dla osób mniej zaznajomionych z FB. Czyli tak naprawdę reklamy na FB są wtórne i to jak one będą zrobione zależy od strategii. Jeżeli przychodzi do ciebie klient, który ma wiele doświadczeń i te reklamy nie szły u innych osób i firm, to niekoniecznie musi być coś nie tak po stronie agencji czy freelancerów. Ten klient może w ogóle nie mieć zbudowanej i przemyślanej strategii swojej firmy i mówi: „Pani Natalio, to wrzućmy te adsy i zróbmy tak, żeby działało”.

NC: Jest tak jak mówisz i takie przeświadczenie może wynikać z tego, że przedsiębiorcy nie są w stanie odróżnić marketingu od reklamy. Wydaje im się, że jeżeli wrzucą cały swój budżet (na ogół niestety niezbyt wielki) na reklamy na Facebooku czy w Google, to będą w stanie osiągnąć sukces, bo dotrą do odbiorców.

Tyle że samo dotarcie nie wystarczy, bo ważne jest też to, w jaki sposób przedstawiamy siebie czy naszą markę.

Jeżeli to przedstawienie się, czyli właśnie marketing, jest kiepskiej jakości albo wręcz nie istnieje – bo na przykład stosujemy ton mocno ogłoszeniowy, a nie marketingowy – to wtedy reklamy mogą zupełnie nie odnosić żadnego skutku, nawet jeśli technicznie są zrobione bardzo poprawnie.

CSPL: To bardzo dobre rozróżnienie. Jakbyś zamknęła jak najkrócej różnicę między marketingiem a reklamą?

NC: W moim mniemaniu reklama to sposób na pokazanie marketingu. Reklama jest tylko narzędziem, które ma komuś zaprezentować czyjąś firmę lub markę.

Samą reklamą nie jesteśmy nic w stanie osiągnąć, jeżeli nie mamy strategii i nie wiemy, czego nasz klient chce i potrzebuje.

1. Sposób na pokazanie marketingu. 2. Narzędzie, które ma zaprezentować markę. 3. Jest wtórna w stosunku do marketingu i strategii.Czym właściwie jest reklama?

CSPL: I klient sam nie zawsze to wie… A kontynuując temat CS, jedną z podstaw jest nierobienie rzeczy za klienta, tylko doradztwo, budowanie wspólnie strategii, rekomendacje, a już na pewno nie robienie tych rzeczy za klienta za free. Customer Success Manager ma być doradcą, takim aniołem stróżem klienta, ale idę o zakład, że nieraz słyszałaś: „No ale, pani Natalio, wie pani, pani to zajmie tylko pięć minut!”. Kiedy warto powiedzieć tak, a kiedy stanowcze no chyba nie?

NC: No często ktoś nawet mówi, że to zajmie tylko minutkę czy dwie! Owszem, może mnie to zajmie dwie minutki, ale jeżeli takich osób w skali dnia jest dziesięć czy dwadzieścia, to z tych dwóch minutek się robi całkiem sporo czasu. Powiem ci szczerze, że wciąż mam z tym problem, bo ciężko jest delikatnie komuś zasugerować, że tego typu poziom współpracy powinien być płatny, bo jest to rodzaj konsultacji 1:1, niezależnie czy przez Messengera, maila, czy zdzwaniając się.

Dlatego jakiś czas temu wdrożyłam coś takiego, jak FAQ na mojej stronie, czyli Frequently Asked Questions. Wydaje mi się, że po wdrożeniu takiej specjalnej podstrony, gdzie opisuję, w jaki sposób przebiega współpraca ze mną, co akceptuję, a co nie do końca, ilość wrzutek na przykład na Messengerze mocno spadła. Myślę, że spadła też w momencie, gdy raz czy dwa napomknęłam na swoim fanpage’u, że tego typu zachowanie raczej jest średnie i dlaczego. Oczywiście czasem coś takiego się zdarza, ale wtedy z reguły po odpowiedzi na jedno czy dwa pytania, bo nie chcę od razu kogoś zbywać. Wtedy kieruję tę osobę do mojej grupy dla Facebooku, która jednocześnie jest przeznaczona tylko dla kupujących. To też sugeruje, że warto byłoby jednak coś kupić, nawet coś drobnego, i bardzo chętnie odpiszę wtedy na pytania, nawet więcej niż jedno czy dwa.

CSPL: Ale dzięki temu ci klienci mają też poczucie pewnej elitarności, że należą do zamkniętej wspólnoty, która odpowie na ich pytania, to też jest ciekawa strategia.

NC: Tak, jak najbardziej. Nawet jestem zaskoczona, jak bardzo aktywna jest ta moja grupa, która liczy raptem nieco ponad trzysta osób. Mogłoby się wydawać, że grupy na Facebooku są martwe, a jeśli nie, to tylko te liczące kilkadziesiąt tysięcy osób, co nie jest do końca prawdą.

CSPL: Często jest wręcz przeciwnie, te mniejsze grupy – przynajmniej z mojego doświadczenia – są o wiele bardziej aktywne niż największe, często pełne samych ogłoszeń.

NC: Myślę, że tak jest. Poza tym jeśli chodzi o duże grupy na Facebooku, dużo osób jest przyzwyczajonych, że tylko czyta to, co ktoś inny produkuje. Natomiast w mniejszych społecznościach wydaje mi się, że jest większe poczucie, że warto byłoby jednak wejść w interakcję, a nie tylko czytać, co ktoś napisał.

CSPL: OK, jeszcze w temacie asertywności, spróbujmy domknąć super rzecz, którą powiedziałaś. Po pierwsze, na wstępie ustalić odpowiednie oczekiwania, żeby klient od początku wiedział, czego może się spodziewać i o co może, a o co nie powinien pytać, czyli właśnie FAQ.

A masz radę dla innych specjalistów, jak sobie radzić z odmawianiem? Jak dyplomatycznie powiedzieć: „Wiem, że to potrwa pięć minut, ale nie mogę tego zrobić”?

NC: Jest to trudne zagadnienie. Ja staram się delikatnie napomknąć, że tego typu usługi są u mnie płatne i byłoby to nie fair wobec moich innych klientów, którzy płacą za takie konsultacje, że będę odpowiadać na twoje pytania za darmo. Zazwyczaj odpowiadam w ten sposób, aczkolwiek raczej w ostateczności, gdy ktoś po jednej czy dwóch odpowiedziach na pytanie drąży temat i nie widzi, że to się przeistacza w dyskusję trwającą na przykład dwadzieścia czy trzydzieści minut, zamiast wspomnianych na początku minucie czy dwóch.

CSPL: A zwykle tak właśnie jest.

  • W takim razie po pierwsze odfiltrowujemy te osoby przez FAQ i ustalenie oczekiwań,
  • a po drugie możemy się często odnieść do bycia fair play względem innych klientów.

OK, temat asertywności mamy za sobą. Chciałbym przejść trochę dalej. Jeżeli miałbym zdradzić, czego nie lubię w pracy Customer Success Managera, to przejmowania klienta po kimś. Jeszcze pół biedy, gdy dzieje się to wewnątrz firmy, bo masz notatki i coś wiesz o kliencie. Ale gdy przychodzą zupełnie nowi klienci z zakorzenionymi oczekiwaniami, wiarą w pewne mity, to jest bardzo duże wyzwanie. Jakie są jedne z większych trudności, które napotkałaś, przyjmując klienta, który wcześniej współpracował z innym freelancerem lub agencją? Z mojego doświadczenia taki klient jest nawet często trudniejszy niż ten, który tworzył reklamy we własnym zakresie.

NC: Jak najbardziej zgadzam się z tą opinią. Ciężko też czasem pozyskać klienta, który jest zupełnie świeży w temacie i nigdy z nikim nie współpracował na tego typu zasadach. Największym problemem w takiej sytuacji jest u mnie fakt braku zaufania. Jakaś agencja czy freelancer mocno rozczarowała klienta pod kątem tego, co robiła lub miała, a finalnie nie zrobiła. Ten brak zaufania przenosi się na kolejnego specjalistę na przykład mnie czy ciebie. To jest problem, bo z jednej strony ktoś się do nas zgłasza i w teorii jakieś zaufanie ma, skoro chce wydać u nas pieniądze, ale z drugiej strony oczekuje, że będziemy przekonywać, dlaczego warto skorzystać akurat z naszych usług.

W najgorszej sytuacji może dziać się tak, że ktoś próbuje wymusić rabat albo wręcz pracę za darmo, sugerując, że wydał wszystkie swoje oszczędności na poprzednią firmę, nie przyniosło to żadnego efektu. Nie mam teraz pieniędzy, ale proszę, pomóż mi, bo nie wiem, co mam robić. „W tobie jedyna nadzieja” – to jest to, co bardzo często słyszę czy czytam w mailach.

CSPL: Trochę próba wzięcia cię na litość!

NC: Tak, tylko że tego typu podejście generuje mocne poczucie, że trudno jest odmówić takiej osobie. Ktoś jest zdesperowany, a przecież chcemy pomagać, nawet jeżeli wiemy, że budżet tej osoby stopniał praktycznie do zera oraz widzimy brak inwestycji w inne rodzaje marketingu jak influencer marketing czy content marketing. To po prostu nie zadziała. Możemy wrócić do początku w tym kontekście: samo robienie reklam w niczym nie pomoże. To jest moim zdaniem największe wyzwanie, czyli jednak odmowa tej osobie i wytłumaczenie: jeżeli nie masz do mnie zaufania, jeżeli nie masz budżetu (to jest ta druga trudność), to po prostu nic z tego nie wyjdzie nawet, jeżeli bardzo bym chciała i bardzo się starała. Popracujemy miesiąc, czy dwa i zobaczysz, że w ten sposób nic z tego nie wyjdzie.

Lepiej, jeżeli zostawisz tę resztkę pieniędzy i wydasz na miękki marketing, który zadziała długoterminowo, w przeciwieństwie do krótkoterminowej reklamy.

CSPL: Zachowanie, o którym mówisz jest złe na wielu poziomach. Nie dość, że psujemy rynek, robiąc coś za darmo, ustawiamy dziwne oczekiwania klientom, którzy potem przekazują to dalej, a na dodatek nie mamy szacunku dla własnego czasu. To jest złe posunięcie na każdym możliwym poziomie.

NC: Tak i de facto żyjemy w ciągłym poczuciu winy. 

CSPL: A tego absolutnie należy unikać. Powiedz mi jeszcze co do przejmowania klienta po kimś – bez nazw, nie musimy podawać żadnych nazw (śmiech) – ale przychodzą ci do głowy najgorsze rzeczy, które musiałaś po kimś sprzątać?

NC: Hm, najgorsze rzeczy… Myślę, że właśnie tego typu sytuacja, że agencja czy freelancer zażądali bardzo dużych budżetów reklamowych jak na możliwości danego przedsiębiorcy, sugerując, że im wyższy budżet, tym lepsza sprzedaż, a okazało się, że wydając wszystko na reklamę, a nie inwestując w bardziej miękki marketing, SEO czy chociażby wygląd strony internetowej, tak naprawdę zostaliśmy z niczym. Pieniądze zostały wydane, a zakupów jak nie było tak nie ma lub są, ale biorąc pod uwagę wydatki reklamowe, są kompletnie nieopłacalne ekonomicznie.

To jest chyba najgorsza sytuacja, kiedy, mówiąc bardzo brzydko, agencja czy freelancer ogałaca klienta ze wszystkich pieniędzy i zostawia go z niczym. Często wręcz tego typu firmy porzucają klienta, wypowiadając mu umowę, bo przecież skończyły mu się pieniądze, więc nie ma już po co współpracować.

CSPL: Wyschło źródełko, dziękujemy… Oczywiście nie mówimy, że agencje czy freelancerzy są źli, absolutnie. Chodzi o odfiltrowanie odpowiednich partnerów.

Wspomniałaś o stronie internetowej.  Jak często zdarza ci się, że musisz nieco wyjść poza zakres obowiązków w umowie? Bo na przykład wiesz, że wszystko robisz dobrze, ale reklamy mogłyby iść lepiej. Często się zdarza, że musisz wychylić nosa poza Menedżera Reklam na Facebooku? Zajrzeć na stronę, porozmawiać z klientem, trochę pociągnąć go za język i dowiedzieć się jak funkcjonuje jego biznes?

NC: Myślę, że takich sytuacji jest bardzo dużo. Nawet jest ich więcej niż sytuacji, kiedy nie muszę tego robić! Na ogół jeżeli ktoś się do mnie zgłasza – czy to z audytem, czy konsultacją lub, żebym tworzyła reklamy – to najbardziej kuleje to, o czym mówisz, czyli strona internetowa i marketing. Obecnie systemy reklamowe czy to Google, czy FB mają już na tyle dopracowane algorytmy, że nawet puszczając reklamę zupełnie byle jak, nawet nie wiedząc, w co klikamy, jest szansa, że coś tam się sprzeda, o ile właśnie mamy dobrze zaplanowaną strategię marketingową i sprzedażową, a nasza strona jako tako wygląda i jest wygodna w użytkowaniu.

Natomiast nawet jeżeli zrobimy reklamę najlepiej, jak się da, ale strona wygląda fatalnie, marketing nie istnieje, a firma niczym się nie wyróżnia, to te reklamy nie będą działać. Czasem jest to duży problem, bo wielu klientów nie chce przyjmować takiego faktu do własnych umysłów. Wydaje im się, że taki specjalista – nie mówię, że konkretnie ja, ale ogólnie – który mówi takie rzeczy, po prostu kłamie. No bo nie wychodzą mu reklamy, więc zwala winę na stronę internetową czy marketing. Tymczasem nie kłamiemy, naprawdę tak po prostu jest! Marketing i wygląd strony internetowej jest tutaj bardzo ważny.

CSPL: Tak, bo możesz zrobić audyt konta reklamowego, wszystko tam może być super, ale mimo to nie będzie sprzedawało – to znaczy, że tych czynników należy się doszukiwać na zewnątrz.

NC: Dokładnie tak. Staram się właśnie to pokazywać.

CSPL: Mam pewną dygresję, ale warto, żeby wybrzmiała. Współpracowałem kiedyś z klientką, która przyszła z trochę awanturniczym nastawieniem. Sklep nie sprzedaje, nic nie działa, wydała bardzo dużo pieniędzy przez dwa miesiące na agencję, a nie sprzedało się nic. Po czym okazało się, że w sklepie były wyłączone metody płatności! Po prostu tych zakupów nie dało się dokończyć, a agencja nie wysunęła nawet nosa poza Menedżera Reklam, żeby zweryfikować, dlaczego ich ponoć dobrze ustawione reklamy nie sprzedają. To już naprawdę skrajny przypadek.

NC: Powiem ci tak… nie do końca jest to nawet skrajny przypadek, bo w kontekście reklam bardzo wiele agencji i freelancerów w ogóle nie zwraca uwagi na to, jak na przykład działa piksel Facebooka. Jest to mniejszy problem niż całkowite niedziałanie metod płatności, natomiast piksel informuje nas o tym, czy doszło do zakupu, czy nie. Czy to poprzez reklamę, czy ogólnie. Często zdarza się, że piksel nie działa prawidłowo i nie zlicza zakupów lub zlicza ich zdecydowanie zbyt dużo. Wtedy też klient może dochodzić do błędnych wniosków:

  • albo reklamy idą mu świetnie, ale patrząc na biznes od strony sklepu, wcale tak nie jest;
  • albo wręcz przeciwnie: biznes mu idzie całkiem nieźle, ale te reklamy działają jakoś beznadziejnie!

Natomiast jeszcze w kontekście metod płatności też mogę przytoczyć pewną sytuację, która miała miejsce u mojej klientki. Robiła reklamę dla swojego klienta na rynek niemiecki. Okazało się, że metodą płatności w tym sklepie – skierowanym na rynek niemiecki i do Niemców, nie do Polaków! – były Przelewy24, czyli polski system. Co tu dużo mówić, Niemiec raczej nie wie, czym są Przelewy24 i jest zaznajomiony z innymi metodami.

Reklamy działały całkiem nieźle, całkiem dobrze się klikały, kreacje reklamowe były w porządku, targetowanie też, ale jakoś tak magicznie nie było sprzedaży. Kiedy zasugerowałam, że warto byłoby zmienić metodę płatności na PayPala i Stripe’a, to nagle zamówienia zaczęły wpadać.

CSPL: Czyli podsumowując ten fragment rozmowy:

  • Wracamy do podstaw, sprawdzamy jak wszystko jest skonfigurowane od strony technicznej – zwłaszcza piksel Facebooka.
  • Wysuwamy nos poza swój zakres pracy, żeby zrozumieć kontekst całości.

Dobrze, idąc w drugą stronę… bo mówiłem, czego nie lubię w Customer Success, a rzeczą, którą z kolei uwielbiam jest to, że sukces w przeciwieństwie do szczęścia klienta jest mierzalny. Możemy go zdefiniować i złapać w pewne ramy. Jak ty mierzysz sukces swój i klientów? Zgaduję, że w większości przypadków będzie to założony zwrot z wydatków na reklamę, konwersja…

NC: Tak, dokładnie jak mówisz. Na ogół mierzę to zwrotem z inwestycji marketingowej, czyli ROAS.

Natomiast ROAS to nie zawsze jest idealna metryka. Wszystko zależy od tego, jaki mamy biznes.

Teraz Facebook monitoruje tylko siedem dni od kliknięcia w link, czyli jeżeli ktoś dokona zakupów w przeciągu maksymalnie siedmiu dni od kliknięcia w link, to FB zaliczy tę konwersję, sprzedaż do reklamy. Przez to w biznesach premium czy biznesach, które bazują na tym, że klient musi się dość długo zastanawiać nad dokonaniem zakupu, może się nam wydawać, że ROAS jest beznadziejny. Można dojść do wniosku, że reklamy na Facebooku czy również w Google nie działają! Tymczasem okazuje się, że patrząc długoterminowo, reklamy są jak najbardziej zasadne. Jest to ciężka sytuacja, ponieważ trudno jest wtedy mierzyć sukces miarą tego zwyczajnego ROAS-u i trzeba patrzeć na inne metryki, na przykład:

  • Czy ludzie klikają w reklamy
  • Jak długo przebywają na stronie
  • Czy wchodzą na inne zakładki sklepu

Natomiast w przypadku biznesów, gdzie klient podejmuje decyzje mocno emocjonalnie, w ciągu tego samego dnia czy jednego lub dwóch, to jak najbardziej: koszt zakupu i ROAS są tu bardzo ważne. Aczkolwiek warto też zwracać uwagę na inne dane na przykład jak często ludzie dodają produkty do koszyka po przejściu z reklamy na stronę internetową. To też nam pokazuje, czy prawidłowo targetujemy reklamy i docieramy do właściwych odbiorców. Samo przejście na stronę niewiele daje. Ktoś musi też skonwertować, żeby mogło dojść do sukcesu naszego przedsiębiorcy, czyli do zysków.

Podsumowując: na ogół jest to ROAS, ale czasem są sytuacje, gdzie trzeba to mierzyć długoterminowo i patrzeć na bardziej miękkie wskaźniki.

CSPL: Spróbuję to zamknąć w jednym zdaniu… Patrzymy na ścieżkę zakupową, bo ona będzie pokazywała, jakie metryki zastosujemy i czy to jest produkt, który kupujemy pod wpływem impulsu, czy to jest produkt, nad którym zastanawiamy się miesiąc-dwa.

NC: Mhm, jak najbardziej tak.

CSPL: To skoro wspomniałaś o ROAS, to mam jedno przekorne pytanie do metryk: Natalia, jaki ROAS będzie dla mnie dobry?…

NC: (śmiech) To zależy! Zależy od tego, na jakiej marży pracuje biznes.

Zupełnie inny ROAS akceptowalny będzie w przypadku biura podróży, gdzie każdy zakup wiąże się z tym, że nasz klient wydaje tysiące złotych, a inny ROAS będzie akceptowalny w przypadku księgarni internetowej, sklepu zoologicznego czy elektroniki, gdzie marżowość i wartość koszyka bywa bardzo niska.

Szczególnie w przypadku księgarni internetowych, gdzie zwykle powiedzmy średnia wartość zamówienia (średni koszyk) może wynosić w okolicy 60-80 zł. Wtedy ten ROAS siłą rzeczy musi być niższy z racji tego, że koszyk jest niewielki. Natomiast w przypadku biznesów, gdzie koszyk jest wysoki lub bardzo wysoki – czyli kilka tysięcy złotych – to akceptowalny ROAS jest zazwyczaj wyższy.

Tak jak wspomniałam, wszystko zależy od tego, jaką mamy marżę. W przypadku produktów premium potrafi ona sięgać sufitu, natomiast w przypadku biznesów, gdzie jesteśmy dystrybutorami, a nie producentami produktu, mamy bardzo niską marżę w okolicy 5, czy 10%. Wtedy ciężko jest wyciągnąć z reklam tyle, żeby chociaż się opłacały.

Jaki ROAS jest dobry? To zależy! Sprawdź: marżę w swojej branży, ścieżkę zakupową, średni czas podejmowania decyzji.

CSPL: Racja, a już skrajnym przypadkiem jest dropshipping, czyli współpraca z hurtowniami, gdzie sprzedajemy produkt, którego nie mamy fizycznie na stanie. Wtedy marża jest ekstremalnie niska.

Bardzo fajna odpowiedź! I będę mieć do ciebie ostatnie pytanie, zanim cię uwolnię. Będzie to pytanie z przymrużeniem oka: to jak Natalia, kiedy zakładasz agencję?

NC: (śmiech) Odpowiedź brzmi tak samo jak zawsze, czyli nigdy! Ja po prostu nie lubię zarządzać ludźmi. Lubię robić robotę i nie lubię komuś patrzeć na ręce. Dlatego jeżeli chodzi o założenie agencji, to w moim przypadku jestem na nie. Poza tym agencji na rynku jest bardzo dużo.

Dodatkowo, siłą rzeczy, kiedy zakładamy agencję, to dobry specjalista odchodzi z rynku pracy!

Przestaje być specjalistą, zostaje szefem. Przestaje robić reklamy i innego rodzaju marketing, zaczyna być osobą decyzyjną, więc dla mnie to nie jest dobre rozwiązanie. Raczej byłabym bardzo nieszczęśliwa, odchodząc od robienia reklam czy audytowania i konsultowania na rzecz tylko i wyłącznie patrzenia, jak ktoś pracuje i edukowania tych osób, żeby robiły lepszą robotę.

CSPL: Myślę, że warto zajrzeć tutaj do twojego tekstu i podcastu o tym, dlaczego nie warto czasami wychodzić ze swojej strefy komfortu. Myślę, że to jest dobre podsumowanie.

NC: Tak, myślę, że jest to bardzo dobre podsumowanie. Tam zawarłam wiele informacji na temat tego, dlaczego nie chcę otwierać agencji i między innymi również dlaczego nie lubię i nie chcę występować na konferencjach marketingowych, nawet tych największych.

CSPL: Super, raz jeszcze ci dziękuję za rozmowę.

NC: Też bardzo dziękuję!

 

Znajdziesz nas na:

Copyright © CustomerSuccess.pl 2024